poniedziałek, 21 lipca 2008

Żywie Bielarus

nogi mnie jakoś bolą...
Piękne okoliczności przyrody, codziennie kilometry nabijane, żeby się "kulturalnie doładować" ;) a teraz jakaś taka pustka mentalna w zbiorniku na musk, potocznie głową zwanym.
Było fajnie, inaczej być nie mogło. Miejsce z pięknym widokiem na ... przyrodę, autochton Paweł "Ja pier*ole" Janukiewicz, przewodnik który z narażeniem własnego zdrowia (butelka w rzece wrzucona przez jakiegoś barana) bezpiecznie przeprowadził nas przez bagna, prawie że behawioralne :P
Taka błogość ogarnęła towarzystwo, że niestety wyjazd do Supraśla na koncert EKG się nie powiódł, ale kolejny termin jest do zrealizowania...
Rytualne zażywanie tabaki czy też zioła z Argentyny. Zdobywanie pożywienia, pogowanie pod sceną, gdzie mała ruda Annucha zaczepiała rosłych, mocno "naergetyzowanych" kolesi, panowie ochroniarzowie w kamizelkach taktycznych, ze sporym zapasem kajdanek plastikowych i kanistrami testosteronu, kaszan z grilla i lubieżnie spożywana kiszka ziemniaczana, zupa pasztetowa, happy hours z Teresą, no i naleśniki z cukrem miałkim, które musieliśmy sobie sami wyprodukować bo Makłowicz nie dojechał ;)
No i muzyka, ale o niej niech ktoś bardziej wsiąknięty powspomina. Ja mogę powiedzieć tylko tyle, że mi nie przeszkadzała, a wręcz podobała.
Także biwak u babci papieskiej - git. Może faktycznie, jak to Zuzia zasugerowała, zaczniemy wozić ze sobą banderę także na wyjazdy na śródlądziu, coby teren "oznaczać".

8 komentarzy:

bart pisze...

A czy ktoś widział babcię papieską? Oczywiście że nie, tak jak ja nie widziałem tam dzików, choć niektórzy twierdzą, że gdzieś tam nam po namiotach biegały. Babcia papieska to taka owiana mitem legenda, taki lokalny święty Gral. Może komuś za rok uda się ją zobaczyć...

robin pisze...

No to fakt, wszyscy jej nie widzieli i każdy obawiał się zapytać, podskórnie chyba wyczuwając "o co kaman". A może to przez nadmiar emocji i wrażeń, co spowodowało brak sił do wieczornych bajań i snucia legend przy ognisku...
Ale taki właśnie niedosyt powoduje, że człowiek wraca do miejsc, których tajemnice nie do końca zgłębił :)

robin pisze...

a ja wczoraj natchniony naleśniki z cukrem miałkim wyprodukowałem :)
niestety też bez Makłowicza...

Anonimowy pisze...

Przy takiej obstawie jaka mialam, moglam zaczepiac i pohukiwac na wszystkich uzbrojonych i kwadratowych :p Nie bylo takiego smialka, coby nam podskoczyl ;>
Swoja droga JA PIE*DOLE ale bylo fajno :) tak fajno, ze w poniedzialek - na Łotwie wysadzilam pasazera na gape - Szczypawke Basowiszczanska :)

Jagrys pisze...

A gdzież ten prawie wyginięty gatunek przechował się przez ten jeden dzień? Czyżby zanurzył się w kawałku żywicy? A może gdzieś tam był jeszcze jeden błyszczyk :P, taki ze szczypawką, taki dla dziewczyn z WSI.

bart pisze...

mobile, skoro tyle komentarzy się pojawia pod ta notka, to az sie prosi zapytać kiedy robimy next biwak?
proponuje moze we wrzesniu, kiedy mgły snują sie nad łąkami i chca nas wprawić w nastrój jesiennej zadumy. a my naprzekór prawom natury bedziemy sie bawic, bawic i pływac w zalewie :)

Anonimowy pisze...

Pierscionek ze WSI z blyszczykiem byl zdobyczny, a mi zostala juz tylko wazelina z miasta. Szczypawka sie zalegla w torbie od aparatu :) Na gape chciala poplynac promem ;p

Po ostatnim biwaku, to ja chetnie chocby i nawet w gradobicie.

robin pisze...

Skoro zarzeczańska szczypafka pokochała Annuchę, skoro babcia papieska nas nie obłożyła ekskomuniką (Bart mimo wszystko zaprasza), skoro same dobre wrażenia to miejsce tak magiczne nie może popaść w zapomnienie, ja pi*dooole
Może tym razem nie zmożeni pogowaniem/przeprawami przez bagna zdołamy przy ognisku dotrwać świtu, pojeść upieczonych, jesiennych kartofelków oraz etcetera... :)