czwartek, 10 lipca 2008

patataj, patataj...


A dzisiaj byliśmy znowu na konikach :)
Tym razem na nowym padoku. Jaaakiee przestrzenie w porównaniu do dotychczasowego, klaustrofobicznego kółeczka ;)
Można było jazdę dowolną w 4 wierzchowce jednocześnie uskuteczniać i ciasno nie było. I pokonywanie niebotycznej przeszkody (jakieś 25 cm na ziemią).
Moja córka zachwycona, bo jechała całą drogę powrotną. Ja niestety z buta obok. Jeszcze mnie ta koń nadepła. Ale rewelacja, momentami nawet anglezowałem jak należy (tak mi się wydaje bo nie waliłem du*ą w siodło) :D
Obie laski już w "obcisłych" jeżdżą, mmm... jest na co popatrzeć ;)
ŁośAnia dogadywała się momentami z koniem, nomen omen, Kaprysem a Zuzi Itanka poczuła coś do Kory, którą ja, hmmm..., dosiadałem ;) Paweł zaś odkrywał uroki sportowej wersji konia - Tadeusza :P
Uda bolą już coraz mniej...

2 komentarze:

Zuzia pisze...

no i nie pozostało nic innego niż napisac - z niecierpliwością czekamy aż Ty sie pojawisz w "obcisłych" HAHAHAHAHA

robin pisze...

"ubierz się w obcisłe bo to warto mieć styl" :D
to ja się porozglądam po sklepach z obcisłą odzieżą :P