sobota, 14 czerwca 2008

księżniczka zuza spadła z konia

To jakaś plaga bodughadowa musi być :) ale tak to jest jak po roku przerwy wsiadasz na konia który dzisiaj postanowił sobie - nie, kategorycznie nie będzie nikt na mnie siedział :) a mi do ujeżdżacza jeszcze trochę daleko. Umówmy sie :)
Ale tak naprawdę chodziło o to żeby AniaŁoś mogła na pierwszej lekcji zobaczyć wszystkie atrakcje :) tak jej sie spodobało że trzeba będzie wymyślić jakieś połączenie łodko - narto koń :)

13 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Moze czas przerzucic sie na bierki? Hmm ale tu tez harpunem w oko...
za harpuna ile pktow bylo?

robin pisze...

może zapach Blodughaddy jakoś tak działa na konie ;)
Ale skoro możesz napisać notkę to przynajmniej ręce masz sprawne, czyli dużych strat nie było :D Chociaż... nie pod swoim nick'iem, ale toczek miałaś rozumiem ;)
Połączenie nart i koni jest, nazywają to "wyścigami kumoterek", ale jak do tego jeszcze żagle podpiąć, nie przychodzi mi nic do głowy :>
Za harpuna chyba 10pkt

Anonimowy pisze...

a moze by tak jezdzic koniem po lodce majac narty na nogach?:)

Anonimowy pisze...

a moze lepiej konia na narty i na hol za lodka? ;]

robin pisze...

a może wodolotem (niby łódka z nartami), takim który ma silnik o mocy 300 koni ...

Anonimowy pisze...

No to jak szalec, to szalec: kon z barokowa fryzura ala ŁÓDKA (w oryginale byly okręty, ale badzmy skromni i w temacie)podczas "porannych czynnosci rytualnych w czysciutkich jeszcze sanitariatach" - w pozycji na narciarza...

Anonimowy pisze...

...narty zagubione podczas "niekonwencjonalnego szybkiego schodzenia pod poklad... ale darowanemu koniu w zęby sie nie zaglada ;>

Anonimowy pisze...

...koniowi

Jagrys pisze...

Albo koń walący na narciarza jako galion na krwistowłosej, a na grzbiecie zuzia z nożem w barokowej fryzurze :) ... a co? tylko nie wiem gdzie narty włożyć? koniowi? nieeee, lepiej "koniu" :P

Zuzia pisze...

dwie rufy ... dwie narty... hmmm gdzie by te narty wlozyc .. no gdzie

Anonimowy pisze...

SRONIU! poprawiłam się! "koń walący" :P :P :P

DeMoon pisze...

powiedzialbym pojechaliscie po bandzie:)
zeby jezdzic koniem po lodce? moze lepiej koń wciąga łodke na stok na nartach:)a potem ziuuuuu i robi sie pegaz, wznoszac sie w powietrze zamienia sie w losia, a los to wiadoomo juz co robi :)

a ksiezniczka zuzia chyba odporna kosc ogonowa miewa :)

pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Hehe,
Mieliśmy kiedyś konia (prawie) na łódce ja staliśmy na dziko w rezerwacie koników polskich. Przychodziły do jachtów po jedzenie i chociaż kopyta miały "na lądzie" to łby prawie w zejściówce - także da radę i z koniem na jachcie